Tym razem motywem przewodnim, była poezja twórców lokalnych.
Wydarzenie to, po raz kolejny, jest wynikiem owocnej współpracy
MGOKSiR z Gimnazjum w Gniewkowie.
Gościem specjalnym był zespół Nie-Toperz, który zyskał sobie
niemałą sympatię wśród naszej społeczności lokalnej.
Wokalista tego zespołu – pan Ireneusz Gregowski, to nie tylko
wspaniały piosenkarz o doskonałych walorach głosowych, ale
także znakomity „gawędziarz”, który swoim wprowadzeniem do
piosenek, potrafi wciągnąć publiczność w świat poezji, tak
niejednostajny i zawierający w sobie, zarówno wiele humoru, jak i
poważną „nutę” smutku.
Poezję recytowały uczennice Gimnazjum:
Julia Bromka, Kinga Sawicka,
Julia Posadzy, Paulina Grochalska,
Olga Nadolna, Hanna Kwiatkowska,
Emilia Zaporska, Natalia Łukowska.
Opiekunami tej „poetyckiej grupy” były panie nauczycielki
Anna Bożko i Dorota Wieczorek.
Dekorację przygotowała pani Joanna Iwańska.
Poeci, których twórczość została poddana interpretacji, to
Michał Siewkowski, Krystyna Mikołajczak,
ks. Mirosław Kaczmarek, Dawid Henryk Rogalski,
Andrzej Buczek i Krzysztof Rolirad.
Ze swojej strony mogę niekłamanie dodać, że słuchając
interpretacji własnego wiersza „Tępa droga”, w wykonaniu
uczennicy 3 klasy Gimnazjum, miałem nieodparte wrażenie, że
mój „mały” wiersz, stawał się naprawdę „wielki”. Tak się działo
dlatego, gdyż dziewczyny z Gimnazjum, oprócz walorów
głosowych, zaangażowały w to swoje emocje.
Było to widać na ich młodych twarzach,
gdzie można było spostrzec zarówno „promienie słońca”,
jak i „ciemne jesienne chmury”.
Uczennice, żegnając się wygłosiły następujące słowa:
„mamy nadzieję, że przekazane przez nas słowo nie straciło ani mocy, ani sensu”.
Mogę jedynie, jako widz zapewnić, że to „słowo” dzięki recytatorkom wiele zyskało.
Oby więcej takich spotkań.
tekst, foto: Krzysztof Rolirad
*******************************
Drodzy Czytelnicy!
Każdy z nas jest nośnikiem wielu uczuć, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Uczucia te kumulują się w nas do momentu, kiedy nie jesteśmy w stanie sami sobie z nimi poradzić. Wtedy można walczyć z tą bezradnością na różne sposoby. Jednym z tych sposobów jest przelanie naszych wewnętrznych rozterek na papier. Niektórzy „cząstką siebie” dzielą się natychmiast z innymi. Wielu jednak chowa te „rozterki” głęboko do szuflady i boi się komukolwiek je pokazywać. Naszą intencją jest by zachęcić innych, aby nie bali się sięgnąć do szuflady. Warto pokazać swoje wnętrze mimo tego, że nie raz zostaniemy wyśmiani. Częstokroć będziemy musieli pogodzić się z krytyką, czasem agresywną, czasem konstruktywną. Mimo wszystkich wad, jakie się wiążą z publikacją swoich wierszy najważniejsze jest to, że nie wstydzimy się samych siebie. Dawid Henryk Rogalski
Krzysztof Rolirad
…prosto z szuflady
Umierasz nad kartą
Każdego po-rana
I nocą ku śmierci
Odsłaniasz fi-rana.
DRUGI GARNITUR Krzysztof Rolirad
Drugi garnitur
Brnę w tylu prawdach
od zmierzchu do świtu …
drugi garnitur.
I z taką złudą
żyję na jawie …
już się nie zbawię.
Dziś wam uczuć
jeszcze nie wskażę …
bo się poparzę.
Pierwszy garnitur
z drugim nie łączę …
zamykam słońce.
Wam daję drugi
gdyż mnie nie znacie …
i pochowacie.
Zadry w swym sercu
wyrwać nie mogę …
i ruszyć w drogę.
Rozmawiać z Bogiem
dzisiaj nie zdołam …
choć mam anioła.
W zazdrosnym polu
z wami nie będę …
ono jest święte.
Lasy śpiewają
bajkę o świcie …
tutaj jest życie.
Łąka zakwitła
jak świeża rana …
tak jej oddana.
W Stwórcy nadzieja
siebie nie zniszczyć …
zabrać z tych zgliszczy.
Boże tak mocno
jestem spóźniony …
idąc w Twe strony.
Teraz już proszę
Drogę daj prostą
Niech myśli proste
W mym sercu wzrosną
Niech się objawi
Życie na ranie
Niech będzie drugie
Po pierwszym śniadanie
Proste zamiary
W prostym rozstaniu
Proste uczucia
W ludzkim kochaniu
Proste zaświaty
Po prostym życiu
Długiej czystości
Po krótkim myciu
Drugi garnitur
w pierwszej odsłonie …
na dziś to koniec.
Modlitwa
Bochen chleba
Daj mi z nieba
Panie Boże
Ja z nudzony
Brzucha strony
Ci otworzę
Bo me życie kruche
Marne w swej podłości
Więc mą duszę zostaw
Nakarm tylko kości
Tyle razy proszę
Ciebie w strachu wołam
Lecz z nastaniem ciszy
Modlić się nie zdołam
Zapomniałem o tym
Co jest ważne w życiu
Więc kiełbasę też daj
Myślę… o utyciu
Będę aż się świecił
Smalcem na mej gębie
Jednak… gdy pomyślę
Że Twe serce zgnębię
Więc też…
Miłość z nieba
Daj prócz chleba
Panie Boże
Pozwól ufać
Że me serce
Ci otworzę
Chcę swe życie zanieść
Chwaląc Ciebie szczerze
Paść do kolan Twoich
Oddać się w ofierze
Będę śpiewał
Wczesnym rankiem
Chwaląc rosę
Będę ziewał
Późną nocą
Sen przyniosę
Króluj Boże mój
Na ziemi i na niebie
Bardzo prosi marny...
Bądź na mym pogrzebie
Nie ma mnie
Kiedy śpię
Spalam się
Kiedy jem
Spalam się
Modlę się
Spalam się
Kocham cię
Spalam się
Znikłem gdzieś
W rzeczywistym istnieniu
Nie dając szans
Zmartwionym myślą
Nie ma mnie…
SŁOWA
Anna Kucharska
trzy lata później
tchu brak
by wygrać walkę z własnym cieniem
o myśl jeszcze jedną
ostatnią
pierwszą
i nie ma dokąd biec
nic tu nie mieszka
tak samo
mija czas
mija nas
wspomnienie dzieciństwa
ks. Janowi Twardowskiemu
pamiętam dzieciństwo zaplątane w gałęzie jabłoni
fiołkowe niebo przed wiosenną burzą
czyjeś dobre dłonie podające latawiec
wiatr we włosach i zieloną sukienkę mamy
pamiętam pierwszą tęczę nad ogrodem
szukanie jej końca między krzakami gryszpanu
cztery łapy smutne oczy
merdanie ogona na powitanie taty
pamiętam tak dobrze że trudno uwierzyć
mnie przecież od dawna
tam nie ma
BY SŁOWA BRZMIAŁY Michał Gawlik
A gdyby tak…
A gdyby tak
Przekroczyć próg
Ciepłej kanapy
Ciepłej herbaty
Wyjść na zewnątrz
Drzew posłuchać
A ich głos starannie
Na dyktafon nagrać
Liście opadłe
Rozrzucić, podeptać
I stojąc nad każdym
Na kliszy chwilę uwieczniać
Kasztany pozbierać
Zasuszyć w kieszeniach
Powietrze złapać
W słoik, hermetyczny
Przyjść do domu z tym wszystkim
Rozsiąść się wygodnie
Na kanapie, z herbatą
Żółte ściany oglądać
Ot, i mamy jesień w pudełku…
PROSTO Z SERCA Emilia Mikołajczak
***
Byłeś
Już Cię nie ma
Odszedłeś
Zabrałeś wszystko
Radość
Nadzieję
Uśmiech
co gościł na mej twarzy
Został jedynie ból
Przeklęte wspomnienia
niszczą mą duszę
me serce
Serce, które kochało
i kocha nadal
Kocha, choć nie powinno
NI STĄD, NI ZOWĄD Dawid Henryk Rogalski
Ucieczka i powrót
nie powiem nic
bo słowa straciły sens
mówić bezsensu
to jak żyć
bez nadziei
chwytam za pióro
i piszę
nie dla was
lecz dla siebie
by pisząc uciec
przed samym sobą
w nieskończoność
a tam
choć na chwilę
zapomnieć
o świecie
delikatnie muskając
opuszkami palców
wieczność
zanurzam się w mądrości
po czym
zrywam się do lotu
niczym Ikar
na skrzydłach z wosku
by spaść na ziemię
do was
by być tym
kim się stałem
Krystyna Mikołajczak
TĘSKNOTA
Żałość ściska me serce i ból Tęsknić zaczyna serce zranione
Choć upłynęlo już tyle lat
Usta moje są nadal spragnione!
Los nam dał krótką chwilę radości
Czas rozłączył, bo sam tego chciał
Lecz nie zniszczył tej pięknej miłości
W sercu, które kocha od lat!
Dziś, gdy serce tęsknić zaczyna
Znowu widzę w oddali Twą twarz
I jak kiedyś, gdy Ciebie poznałam
Pokochałam ten jedyny raz!
Tęsknota daje się we znaki
Żyjąc samotnie jak pies
Dlaczego, ten los jest byle jaki?
I kiedy nadejdzie jego kres!
Lubię kiedy pada deszcz …
Lubię kiedy pada deszcz…
Kiedy mokną moje włosy.
Gdy listonosz przynosi dobrą wieść.
I gdy trawa jest pełna rosy.
Lubię wtedy otworzyć okno.
I przyglądać się jak wszyscy mokną.
Jak samochód strumieniem wody.
Pryska na inne samochody.
Jak deszczowe kałuże tworzą się przy drodze.
I jak zmoknięta gęś stoi na jednej nodze.
Jak pies przed deszczem chowa się do budy.
Wtedy odczuwam spokój, choć w koło pełno nudy.
…!
Jestem pewna drodzy moi, że wszyscy o tym wiecie!
Jaką to kulturę, mamy na tym świecie!
Jeden od świtu do nocy, ciężko haruje na roli.
A drugi leży w cieniu i to wszystko p…
Jeszcze inny rączki w kościele swe składa.
A kiedy z niego wyjdzie, to buch na szaber do sąsiada!
I żadna kultura tego nie zmieni!
Bo wszyscy we wsi, są przeciecz uczeni.
Świetlica kiedyś była, to ją sprzedali.
I wiejską młodzież, pod sklep wygnali.
Straż ogniowa tak niedawno, stulecie swe obchodziła.
Kiedy wybuchł pożar, szybko swym samochodem gasić pędziła.
A dzisiaj, jak by ktoś to zobaczył…
Ten stary samochód już im się rozkraczył.
Kółko rolnicze jeszcze jakoś istnieje.
Lecz nic ciekawego w nim się nie dzieje…
Maszyny stoją, remontu potrzebują…
A chłopi za marny grosz ciężko pracują.
Szkolny etap edukacji, też dzieciom skrócili.
Z ośmiu klas, na sześć zmniejszyli.
Dzieci teraz szybciej dojrzewają i dorastają…
Bo jak z szóstej klasy wyjdą, to też pod sklepem piwo popijają.
Rodzice w pełni spełniają ich wymagania .
I nie mają nic do gadania.
Tylko bogaty jeszcze dzisiaj się śmieje.
A biednemu wiatr, jak w oczy wiał.
Tak i nadal wieje!
Wszystko się wali…
Sypią się mury i legowisko.
Kruszy się zdrowie a za nim wszystko.
Czarna nadzieja pleśnią narasta.
W sercu tęsknota jak ciasto wzrasta.
Ciche marzenia jak małe okruchy.
Dodają jeszcze życiu otuchy.
Źle się dzieje i wiem że w życiu straciłam już wszystko.
I że pozostało mi tylko matczyne nazwisko.
Radości pogodniejsza co dnia
Wśród pachnących kwiatów i rozkwitłych drzew.
Usłyszałam dziś, piękny ptaków śpiew.
Poczułam zapach fiołków i słodki zapach róż.
I twoje serduszko jak bije tuż tuż…
W sercu poczułam szum morza.
W uszach muzyka mi gra.
I czuję jak rośnie radość, pogodniejsza co dnia.
Już nie boję się sztormów.
I nie lękam się burz.
Kiedy serce twoje, jest tak blisko tuż tuż.
I choć przyznać się jest trudno.
I ciężko powiedzieć tak.
Aby nasze życie, odzyskało smak
Więc drogą tą wybraną, za tobą będę szła...
Bo najważniejsza jest miłość.
A nie tylko samo ja.
Gdzie jesteś
Gdzie jesteś miłości ma szalona?
Szczęścia twego tak mi brak.
Jam za Tobą tak stęskniona.
Gdzie jesteś… gdzie Cię szukać?
Wszystkie miasta objechałam.
Lecz tam ciebie nie spotkałam.
Gdzie Cię jeszcze szukać mam...
Może byłaś bardzo blisko…
Może Cię nie doceniłam...
I wymknęłaś mi się.
Bo z Ciebie zadrwiłam.
Kary niechaj poznam smak.
Duszy serca roztargnienie.
Lecz gdy wróciszprzeproszę.
Przytule, uścisnę, docenię.
Danuta Marciniak
"Wiosna w wierze"
Znamy wiosnę bardzo dobrze
I piszemy o niej w trosce.
Zieleń piękna kwiatów dużo
- to nagroda jest od Boga!
Twarz radosna choć na krótko
- ale co tam "jak w Niebie tak i na Ziemi"
Malownicze są tereny.
Och jak cudne dzieci w bieli,
kwiatki sypią i się cieszą.
Że w tej wierze warto trwać,
Bo naucza dużo nas!
"RAJSKI KOŃ"
"Rajski koń" z kopyta rusza
i zza chmury sie wynurza.
- Czasem spokój, czasem trzęsie,
niczym błyskawica się porusza.
- Niebo czyste niczym łza
a On gna, gna i gna.
- Koń szalony pędzi w wszystkie
świata strony.
- Opiekunem jest wspaniałym
ma tam nawet swoje bary.
- Z ofertami nadskakuje
co niektórzy korzystają bo maleństwa
z sobą mają.
- A tematy maja różne!
O rodzinnym Kraju, gdzie trudności
ciągłe mają i z goryczą tak gdybają.
Jak "koń" swoja trasę kończy
- to do dołu znowu dąży.
Kopytami nieźle trąca
i do ziemi ciągle zdąża.
Miłe chwile nad chmurami ale już
na ląd zdążamy.
Brawo biją! Bo koń tempo
biegu zmniejszył i do ziemi się odkręcił.
Już kopyta w beton trzasły.
"Super Koniu"!
Koniec jazdy.
"Portfel"
Gdy oglądam sie za siebie
Ale zimno proszę Ciebie.
- opał drogi!
Mróz dopieka
- kasa znika
Nam z portfela.
Woda letnia jest w grzejnikach.
Cóż tu zrobić?
Ściskać pasa!
Co niektórym sie opłaca!
Opłat wciąż za dużo mamy!
A w portfelu napływ mały.
Bo w tym winna Polska Władza.
Nie ma z czego się radować,
tylko w Kraju pokutować.
Jak nie zmienią wynagrodzeń, ustaw wielu!
To rodacy tu nie wrócą.
I się "śmieją"
Portfel suchy - to nie żarty.
Nastał u nas okres marny!
Stale są tam niecne plany
- z czego cierpi Naród cały.
"Jaskiniowiec"
Jaskiniowiec w "Jaskini" pełnej niespodzianek
sopli małych, dużych, ostrych i firanek.
Mroczna strona, straszna jak w horrorze.
Nawet przejść tam sie nie może.
Pod nogami niespodzianki
gdzie nie strącić ostry "kamyk".
Mokro, zimno, ślisko, ta jaskinia to rumowisko,
a "Jaskiniowiec" cieszy się, że ma wszystko.
Ale jazda w takiej norze.
O, o nie!
Nikt tam się nie pomylił.
Taki urok tej jaskini!
Andrzej Buczek
Trapią ludzi różne choroby
Które najczęściej wywołują mikroby
Pośród chorób ludziom znanych
To choroba zakochanych.
Ona rodzi się przy winku
I na tańcach w Ciechocinku
Spustoszenie czyni w duszy
Ale tylko u kuracjuszy
Pierwszy sygnał to osłabienie
Wywołane przez spojrzenie
Drugi etap uścisk rączki
Tu dostaje się gorączki
Gdy na ustach całus złoży
To kompletnie się rozłoży
Na parkiecie gdy wywijasz
To chorobę tę rozwijasz
Działa cicho i powoli
Jest przyjemna i nie boli
Chory musi leżeć w łóżku
Decydujesz się staruszku
A on na to; prośba mała
Aby młoda ze mną spała
Najpierw pomyśl czy z tej renty
Starczy ci na alimenty
A jak babcia będzie chora
I poprosi o doktora
Aby trzymał ją za rączkę
Często mierzył jej gorączkę
Pocałuje i popieści
I uwolni od boleści
Odmłodniałeś jak koń rączy
A wieczorek turnus kończy
Jeszcze obiad i kolacja
I tak kończy się kuracja
Pakuj torby i walizki
Bo wyjazdu koniec bliski
Partner tańca i kochanek
Odprowadza na przystanek
Miłość krótka i gorąca
Pożegnaniom nie ma końca
Również numer telefonu
Wreszcie wsiadać do wagonu
Ciechocinek w dal ucieka
Ukochana w domu czeka
Tęsknie weźmie cię w objęcia
Szczęśliwy – nie masz pojęcia
W tym co pisze święta racja
Czy nie po to jest kuracja?